środa, 13 maja 2015

Wkręceni

Daliśmy się wkręcić w ciągłą konsumpcję. Potrzebujemy ciągle coraz więcej i coraz lepiej. Ciężko jest nam się zadowolić prostymi rzeczami. Pragniemy do tego stopnia być na bieżąco z tym co "najlepsze", że pewna firma bez problemu wciska nam w ręcę co pół roku kolejny taki sam telefon. Od poprzednika różni się on naprawdę niewieloma detalami. Kilka nic nieznaczących ulepszeń. Nie jest więc to coś, co powinno budzić jakieś niezwykłe w nas pożądanie. Normalnie pewnie nie zwrócilibyśmy nawet uwagi, na detale techniczne innego telefonu, jeśli bylibyśmy zadowoleni ze sposobu w jaki działa nasz model. Skąd więc w nas to pożądanie do czegoś co teoretycznie powinno być nam obojętne? Odpowiedź jest prosta.

POTRZEBA ZOSTAŁA WYKREOWANA

A kto ją wykreował? Media, telewizja, internet. Nasi najlepsi przyjaciele. Istnieje duża szansa, że będziemy chcieli mieć coś co ciągle jest reklamowane w telewizji. W końcu, po to reklama istnieje. W celu zdobywania klientów. Jesteśmy więc bombardowani reklamami wszędzie. Każda strona w internecie, każdy program w telewizji oraz wiele stron w gazetach, jest poświęconych dla reklam. Trzeba przyznać, że ładnie na nas zarabiają...

Jaki tego wszystkiego jest efekt? Taki, że malutki procent społeczeństwa jest niewyobrażalnie bogata, zaś większa jego część albo klepie biedę, albo ledwo wiąże koniec z końcem. Zamiast próbować nas jednoczyć, podsyca się w nas tylko nasz egoizm. Pomaganie, które powinno być dla nas naturalnym odruchem, często odrzuca. Czy pomoc potrzebującemu nie powinna być najnormalniejszym działaniem na świecie? Najwidoczniej nie jest, bo wielu nie chce pomagać.


Bądź co bądź chcesz kupować. Znajdujesz pracę. Git. Stałeś się oficjalnym członkiem systemu pracowniczego. Dzień w dzień przez kolejne kilkadziesiąt lat będziesz pracował na jakimś nudnym stanowisku. Nie będziesz wybrzydzać, bo przecież musisz opłacić rachunki, kupić jedzenie. Czasami też lubisz sobie zaszaleć kupując jakiś nowy gadżet. Kolejna torebka, najnowszy model ulubionego telefonu, setna para szpilek... No skąd na to brać? Trzeba robić - rzekłam.

Co dalej? Spędzasz w tej lub innej pracy kolejne kilkadziesiąt lat, by na starość dostać marną emeryturę i wreszcie odpocząć od pracy. Szkoda tylko, że od codziennej pracy, która często ani nie jest ciekawa, ani przyjemna możesz "odpocząć" dopiero wtedy, gdy już na ten odpoczynek nie masz siły. No bo co z tego, że teraz już można sobie zwiedzać i podróżować, jak już zdrowie nie te i w ogóle to długie dystanse stają się nieco uziążliwe...

To wszystko nie brzmi zbyt optymistycznie. Nie brzmi to też jak życie, które byśmy sobie z własnej woli wybrali. Czemu więc większość z nas uparcie podąża tym samym wzorem?
Chyba daliśmy się ładnie wkręcić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz